U Wiktora bez zmian. Wyniki krwi poszły delikatnie w górę (choć oczywiście nadal są poza normami). Czuje się dobrze, nic go nie boli, po sobotniej chemii nie zgłasza żadnych dolegliwości.
Nadal dominuje u niego wilczy apetyt (dodam, że generalnie jest typem niejadka).
Mógł dziś zjeść jednego ogórka kiszonego. Jego tata specjalnie w środku dnia przyjechał mu go dostarczyć.
Zapytałam dziś naszą panią doktor czy to normalne, że on to tak dobrze znosi i kiedy przyjdzie ten etap złego samopoczucia i wyniszczenia organizmu. Powiedziała, ze każdy organizm reaguje inaczej i że są dzieci, które przy takich wynikach "leżą jak szmatka" i że mam się cieszyć z każdego dnia kiedy on czuje się dobrze.
Więc się cieszę.
Widzę na facebook'u chore na nowotwór dzieci, są mi teraz bardzo bliskie.
Może puszczą nas do domu na czwartek i piątek. Wiktorowi bardzo na tym zależy bo w piątek jest dzień jego urodzin i przywiązuje wagę do tego, aby spędzić go w domu, a nie w szpitalu.
Może od przyszłego tygodnia ruszy nauczanie indywidualne. Dobrze by było, tym bardziej, że jego stan pozwala na to żeby trochę się pouczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz