Dziś będzie o... radości.
Wyszliśmy z Wiktorem na spacer - wkoło bloku. Pierwszy dla niego od około 1,5 miesiąca. Szliśmy, obejrzeliśmy śliczny klomb kwiatów, który ktoś sobie zasadził przed blokiem, słyszeliśmy ptaki. Patrzyłam na niego - bardzo bladziutki, skóra prawie biała, ale dziś czuje się dobrze, mówił że ma siły więc poszliśmy. Sprawiło mu to przyjemność.
W: Jeszcze dziś wyjdziemy potem po raz drugi.
Ja zasadziłam sobie bratki na balkonie (strasznie się cieszę).
Muszę popracować nad moim myśleniem (z natury pesymistycznym), żeby zamiast tego czego nie mam(y) i mieć nie możemy (np. teraz Wiktor powinien biegać po dworze lub jeździć na rowerze) dostrzegać i być wdzięczną za to co mamy (fajnie, że mogliśmy iść na wiosenny spacer). Nie będzie to łatwe, oj nie, ale będę się bardzo starała o zmianę tego co słyszę w swojej głowie.
Pewna dobra dusza przywiozła mi dziś jałowe rękawiczki i gaziki (dziękuję!). W innych ludziach jest tyle dobra i życzliwości.
W domu jest tak dobrze ... i trzeba żyć, mimo choroby.
Ps.
Przeczytaliśmy z Wiktorem "Bandę z Burej" (może być, ale bez rewelacji)
Polecamy książki "Zagadki detektywistyczne" (bardzo fajnie wydane, ciekawe, intrygujące, w tych z dreszczykiem jest deszyfrator, który bardzo się podoba Wiktorowi - obie według mnie dla dzieci od ok. 6 lat )



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz