To był pierwszy weekend od 15 lutego, który spędziliśmy wszyscy w domu. Można by powiedzieć - normalny weekend.
Wiktor czuje się dobrze, nie było konieczności nagłej wizyty na Izbie przyjęć. Jutro rano kontrolna morfologia - oby granulocyty były w większej liczbie i pozwoliły kontynuować leczenie. Granulocyty, do roboty!!!
Dziś zaliczył nawet pół godzinny spacer w lesie.
Ja trochę w domu, trochę na zajęciach - po raz pierwszy mieliśmy je stacjonarnie :-)
Emocje? W głębi smutek i niepokój. Myślę o Kacprze (i póki co nie chcę przestać o nim myśleć, ma tyle samo lat co Wiktor).
Obejrzeliśmy właśnie "Mia i biały lew". Piękny film. Końcowe sceny i informacja, że populacja lwów w Afryce drastycznie się zmniejsza. Niewiele trzeba i (moje) łzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz