To jest jakaś ściema z tą chorobą, węszę tu jakiś grubszy spisek ;-)
Wiktor czuje się dobrze, humor mu dopisuje, jest wiecznie głodny (do tej pory trzeba było mu przypominać o jedzeniu), jego marzenia to teraz ogórek kiszony (jeśli wyniki się poprawią będzie mógł zjeść), schabowy i tortelini :-)))
Wczoraj przez szybę zobaczyła go Lena - po raz pierwszy na żywo od 3 tygodni.
Tak za nim tęsknię, chce mi się płakać jak słyszę jego głos. Płakała.
Być może puszczą nas do domu na kilka dni. Pielęgniarka uczyła mnie jak zmieniać opatrunek na broviacu (trzeba to robić co 2 dni), jak przepłukiwać go solą fizjologiczną (każdego dnia) - będziemy musieli zaopatrzyć się w pokaźną ilość gazików, płynów, strzykawek, rękawiczek.
Teraz Wiktor pisze list do swojej klasy. Sam układa treść, pisze to, co chce powiedzieć kolegom i koleżankom. Zaraz wyjmiemy książki i pchniemy do przodu naukę. Załatwianie nauczania indywidualnego jest w toku.
Ps 1 Obok nas jest ok 3-letni chłopiec. Guz nadnerczy - nie zapamiętałam fachowej nazwy, ale nie brzmiała dobrze. Jest teraz "w dołku" - cały czas śpi, nie słyszę żeby coś mówił, jak się obudzi płacze i krzyczy, wymiotuje... Jego tata: "już tyle przeszliśmy, nie po to żeby się poddawać"
Ps 2 Pielęgniarka powiedziała mi, że opieka nad pacjentem onkologicznym - dzieckiem i dorosłym bardzo się różni. Dziecko ma mieć zapewnione komfortowe warunki, nie ma czuć bólu, dużo czasu spędza w szpitalu gdzie ma zapewnioną opiekę i leczenie. Dorosły pacjent często musi radzić sobie sam....
Ps 3 14H30 - nie puszczą nas do domu, wyniki średnie, może teraz się przyplątać jakaś infekcja. Dobra wiadomość - nabywam nowych umiejętności - "asystentka pielęgniarki" ;-))))))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz