Życie z białaczką jest mało przewidywalne. Niby to wiem, ale czasem o tym zapominam.
Byliśmy rano na pobraniu krwi, ekg i echo serca (wymagane przed rozpoczęciem kolejnego protokołu, z sercem wszystko dobrze), wróciliśmy na godzinę do domu i z powrotem do poradni gdzie wyniki krwi miał zobaczyć lekarz. No i mówi nam, że hemoglobina spadła, trzeba przetoczyć krew i daje skierowanie na oddział. Tak z marszu, od razu.
Przyjęcie jak zwykle trochę trwało, po czym pojechaliśmy na 4-te piętro, z uwagi na mielosupresję (niskie wyniki leukocytów i granulocytów) dali nas do izolatki (chociaż tyle dobrego :-) Jutro powinniśmy wyjść i wszystko byłoby dobrze gdyby nie to że planowaliśmy jutro wakacyjny wyjazd (nasza jedyna możliwość jeżeli chodzi o termin który nie kolidowałby ze szpitalem w te wakacje) na Kaszuby... Dzieci bardzo się na to cieszą. Jak to powiedziała jedna z lekarek - najgorsze jest rozczarowanie, ale może się uda, mam dużą nadzieję, że tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz