Jesteśmy w szpitalu. Wiktor wracał niechętnie, ja, choć może to zabrzmi dziwnie lub niezrozumiale, chętnie.
Na 10ym prawie same znajome twarze, jesteśmy na sali z Tymkiem autystykiem i jego tatą (bardzo ich lubimy), obok była (przenieśli ich w ciągu dnia na 4te piętro) ukraińska mama z 12-letnim synem, którego poznaliśmy na 3im. Mamę poznałam od razu, dziecka bym nie poznała... ogromna zmiana na twarzy po lekach i leczeniu, przez pierwsze minuty byłam w szoku, że to ten sam chłopiec. On walczy z neuroblastomą :-(((( Nie widziałam ich od marca.
Odwiedziłam Krzysia i Kamila (od 4 tygodni nie opuszczali szpitala), Marysię i Filipa. Cieszę się, że mogłam ich zobaczyć. Dzieciaki się trzymają, ich mamy też. Lubię tu być i z nimi rozmawiać. Jest też Kacper i kilka innych dzieci, których nie znam.
Obok jest nowa dziewczynka, 9-latka ze swoim tatą. Dopiero dostali diagnozę białaczki limfoblastycznej więc są na początku, a ten jest najtrudniejszy. Porozmawiałam z nią trochę o jej smutku i złości i o tym, że przejdzie leczenie żeby wyzdrowieć. Mam wrażenie że trochę jej lepiej. Takiej rozmowy na początku mi właśnie brakowało. Wiktorowi myślę że też.
Wiktor wyniki ma bardzo dobre, szpik jest czysty, jest remisja ! Ale leczenie trzeba kontynuować i doprowadzić do końca.
Jutro będzie miał punkcję lędźwiową i chemię (nowy rodzaj, mam nadzieję, że dobrze ją zniesie) bo zaczynamy protokół M (przedostatni przed podtrzymaniem).
Jutro też chcę dać dzieciakom to co dla nich razem zaplanowaliśmy :-)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz